W Londyńskim sierocińcu.
Od rana słychać jak pani Marion pogania jedną ze swoich podopiecznych-Megaro, musimy już wychodzić. Nie możemy pozwolić, by pani Walburga czekała na nas. Megaro! Pośpiesz się!-Już jestem gotowa pani Marion- w kuchni pojawiła dziewczynka z burzą rdzawych loków. Miała niecałe 11-naście lat, ale postawę dorosłej. Stała wyprostowana, ze skrzyżowanymi rękami i patrzyła buntowniczo na opiekunkę.-Czy ja naprawdę muszę iść w tym czymś?-spytała wskazując na białą spódniczkę w różowe różyczki i białą bluzeczkę.-To jest okropne. Wyglądam jak obłąkana w tej spódnicy.
-Wyglądasz ślicznie. Tylko zapleć włosy w ciasny koczek i załóż baleriny.
-Pomyliłaś słowa. Nie ślicznie tylko tragicznie.
-Może to nie jest ubranie w Twoim stylu, ale wyglądasz ładnie i dziewczęco. Megaro... Musisz zrobić dobre wrażenie na rodzinie Blacków. Jeżeli podpiszą papiery adopcyjne, będziesz mogła ubierać się jak zechcesz. Zrozum. Ta rodzina chce Cię przyjąć do siebie. Są przekonani, że jesteś z nimi spokrewniona, ponieważ masz takie samo nazwisko. Oni nigdy nie chcieli adoptować dziewczynki. Po prostu uważają, że nie można zostawić krewnej w potrzebie. A jeżeli wejdziesz rozczochrana i ubrana jakbyś szła na czarną msze, to mogę stwierdzić, że jednak wolą nie przyjmować Cię pod swój dach. Proszę, bądź grzeczna. Mam już dość męczenia się z Tobą. Jeżeli dzisiaj będziesz zachowywać się jak grzeczne dziecko, to wszyscy na tym skorzystamy. Ja będę miała spokój, a Ty będziesz mogła gnębić kogoś innego.
-Wiem. Będę grzeczna. A teraz mogę zmienić spódnice?
-Nie masz niczego innego do założenia. A w podartych spodniach nie pójdziesz. Może kiedyś miałaś wszystko czego może pragnąć dziecko w Twoim wieku, ale przypomnę, że od kilku tygodni jesteś sierotą. Nawet ubrań własnych nie masz, bo spłonęły. A teraz zakładaj buty i wychodzimy. Nie możemy się spóźnić.
Grimmauld Place 12 Londyn
-Regulusie, idź po Syriusza. Nasi goście mogą być w każdej chwili. Orionie, popraw krawat. Pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Stworek! Gdzie ten skrzat... Stworek!-Wzywała pani.-odpowiedział skrzat pojawiając się w salonie.
-Owszem Stworku. Czy obiad gotowy? Nasi goście niedługo przybędą, a nie chcę, by odnieśli wrażenie, że w naszym domu panuje chaos.
-Stół nakryty odświętną zastawą, a obiad czeka w kuchni pani Walburgo. Mogę go podac w każdej chwili.
-To dobrze Stworku. Wróć do kuchni. Gdy usiądziemy do stołu masz zacząć podawać, zrozumiałeś?
-Tak pani.-rzekł skrzat, po czy wyszedł z salonu.
-Matko, kim są nasi goście? Każesz podać obiad na najlepszej zastawie, a nam nawet nie powiedziałaś, kto to. Chce wiedzieć dla kogo każesz ubierać mi krawat.- Regulus przyprowadził Syriusza, który chyba dopiero wyszedł z łóżka. Jego czarne, sięgające ramion włosy były potargane, a ubranie wyglądało jakby w nim spał.
-Syriuszu! Na kalesony Merlina, jak Ty wyglądasz?-przeraziła się Walburga na widok syna.-Ubranie wygniecione, włosy w nieładzie...-wyliczała rzucając zaklęcia, by poprawić wygląd pierworodnego.-No. Teraz prezentujesz się dużo lepiej. A wracając do Twojego pytania... Przychodzi do nas Megara Black wraz z opiekunką z sierocińca. Nie chciałam wam wcześniej mówić, ale zamieszka w jednym z wolnych pokoi. Dowiedziałam się, że w jednym z Londyńskich sierocińców od kilku tygodni przebywa moda dziewczyna o nazwisku Black, która ma w sobie krew czarodziejów. Jej rodzice zostali zabici, a dom spalony, kiedy była w szkole. Choć nie ma jej na naszym drzewie genetycznym, jestem przekonana, że jest z nami spokrewniona. Prawdopodobnie pochodzi od Phineasa Blacka. Nie można winić dziewczyny, że jej pradziadek popierał mugoli.- wykład Walburgi Black przerwał dzwonek do drzwi.-O! Już są. Nie przynieście mi wstydu chłopcy!-zaklinała pani Black podchodząc do drzwi.